Licencja na Poradnik
: 15 gru 2005, 12:42
Witam wszystkich.
Zanim zabierzemy się do sedna, czyli pisania Poradnika, powinniśmy jasno ustalic prawa własności i licencyjne do naszego projektu.
Dużo myslałem na temat dyskusji o zamkniętym forum oraz o tym, czy kroś sprzeda nasz podrecznik.
W końcu doszedłem do wniosku, że w przypadku, gdybyśmy chcieli objąć ten poradnik standardowym prawem autorskim, autorów będzie tyle, że wydrukowanie tego gdziekolwiek będzie w zasadzie nierealne. Nadal się boję, ze zamknięcie przed światem prac bedzie śmiercią dla projektu.
Zatem co możemy zrobić?
Jest wyjście. Otóż zapewne wielu w Was wie, że jestem informatykiem. Swojego czasu bardzo spodobała mi się pewna koncepcja i zaraziłem się nią, ideą GNU/GPL. Wielu ludzi nawet nie wie co to jest. Otóż jest to rodzaj licencji na oprogamowanie, które głosi, że każdy ma prawo sprzedawać, powielać, zmieniać itp. to oprogramowanie bez wiedzy i zgody autora, pod jednym podstawowym warunkiem - nie mówi, że to jego oprogramowanie. Nazwiska twórców myszą być jasno wymienione wraz z licencją GNU/GPL, która chroni te prawa.
Tą licencją objęty jest np. Linux, dzięki czemu każdy w domu ma prawo nieodpłatnie zainstalować, bez strachu, że ktoś go "przyłapie" i korzystać z dobrodziejstw tego nieodpłatnego oprogramowania. Mimo, że można go sprzedawać - ile osób go kupiło?
Świat poszedł nieco dalej. Idea GNU/GPL (ku mojej radości) - wychodzi z kręgów informatyki na inne sfery życia. Pojawiły się nowe licencje bazujące na GNU/GPL i dotyczące innych dziedzin.
Jedną z takich licencji jest licencja FDL - Free Documentation License - czyli liczncja darmowej dokumentacji. Tworząc Kogę i artykuły właśnie ta idea mi przyświecała (i przyświeca)
Ma ona te same założenia co licencja GPL - czyli zamiast chronić dokumenty, daje prawo WSZYSTKIM dowolnie powielać, kopiować, sprzedawać itp. te dokumenty przy jednym założeniu - dokumenty te dalej bedą opisane faktycznymi autorami teksów. Można te dokumenty modyfikować, przy założeniu, że tekst podstawowy zostaje z podaniem pierwotnego autora, zaś zmiany opisane są nazwiskiem zmieniającego. W takiej (zmienionej) postaci muszą również zostać publicznie udostępnione za darmo. Dodatkowo do dokumentu dołączana jest lista zmian (changelog), opisująca jak brzmiał dokument pierwotnie i po zmianach. Każdy kto nie dokona tych formalności łamie to prawo.
Zatem ideą tej licencji jest darmowe dzielenie się dokumentacją, zaś autorom przypada aplauz za stworzoną dokumentację.
Patent polega na tym, że zamiast zabraniać - właśnie przeciwonie - pozwalamy na wszystko. Dzięki temu towar zakazany nie jest tak atrakcyjny jak towar, który można sobie pobrać za darmo (troche jak prohibicja). Jeżeli zaś ktoś chce to kupić, no cóż, ma prawo. Może ktos to wydukuje, ładnie oprawi i sprzeda. Zachowując nasze nazwiska jako autorów. Idea ma na celu jedną podstawową rzecz- spowodować, że dzięki temu mechanizmowi dokumentacja ma szansę trafić do szerokiego grona w ten czy inny sposób oraz zadbać, aby aplauz spadł właśnie na faktycznych autorów.
Dzięki temu również każdy z nas będzie miał pełne prawo np. wydukować te dokumenty i sprzedawać na Allegro. Dlaczego nie?
Co Wy na to?
Pozdrawiam i czekam na Wasze opinie.
Zanim zabierzemy się do sedna, czyli pisania Poradnika, powinniśmy jasno ustalic prawa własności i licencyjne do naszego projektu.
Dużo myslałem na temat dyskusji o zamkniętym forum oraz o tym, czy kroś sprzeda nasz podrecznik.
W końcu doszedłem do wniosku, że w przypadku, gdybyśmy chcieli objąć ten poradnik standardowym prawem autorskim, autorów będzie tyle, że wydrukowanie tego gdziekolwiek będzie w zasadzie nierealne. Nadal się boję, ze zamknięcie przed światem prac bedzie śmiercią dla projektu.
Zatem co możemy zrobić?
Jest wyjście. Otóż zapewne wielu w Was wie, że jestem informatykiem. Swojego czasu bardzo spodobała mi się pewna koncepcja i zaraziłem się nią, ideą GNU/GPL. Wielu ludzi nawet nie wie co to jest. Otóż jest to rodzaj licencji na oprogamowanie, które głosi, że każdy ma prawo sprzedawać, powielać, zmieniać itp. to oprogramowanie bez wiedzy i zgody autora, pod jednym podstawowym warunkiem - nie mówi, że to jego oprogramowanie. Nazwiska twórców myszą być jasno wymienione wraz z licencją GNU/GPL, która chroni te prawa.
Tą licencją objęty jest np. Linux, dzięki czemu każdy w domu ma prawo nieodpłatnie zainstalować, bez strachu, że ktoś go "przyłapie" i korzystać z dobrodziejstw tego nieodpłatnego oprogramowania. Mimo, że można go sprzedawać - ile osób go kupiło?
Świat poszedł nieco dalej. Idea GNU/GPL (ku mojej radości) - wychodzi z kręgów informatyki na inne sfery życia. Pojawiły się nowe licencje bazujące na GNU/GPL i dotyczące innych dziedzin.
Jedną z takich licencji jest licencja FDL - Free Documentation License - czyli liczncja darmowej dokumentacji. Tworząc Kogę i artykuły właśnie ta idea mi przyświecała (i przyświeca)
Ma ona te same założenia co licencja GPL - czyli zamiast chronić dokumenty, daje prawo WSZYSTKIM dowolnie powielać, kopiować, sprzedawać itp. te dokumenty przy jednym założeniu - dokumenty te dalej bedą opisane faktycznymi autorami teksów. Można te dokumenty modyfikować, przy założeniu, że tekst podstawowy zostaje z podaniem pierwotnego autora, zaś zmiany opisane są nazwiskiem zmieniającego. W takiej (zmienionej) postaci muszą również zostać publicznie udostępnione za darmo. Dodatkowo do dokumentu dołączana jest lista zmian (changelog), opisująca jak brzmiał dokument pierwotnie i po zmianach. Każdy kto nie dokona tych formalności łamie to prawo.
Zatem ideą tej licencji jest darmowe dzielenie się dokumentacją, zaś autorom przypada aplauz za stworzoną dokumentację.
Patent polega na tym, że zamiast zabraniać - właśnie przeciwonie - pozwalamy na wszystko. Dzięki temu towar zakazany nie jest tak atrakcyjny jak towar, który można sobie pobrać za darmo (troche jak prohibicja). Jeżeli zaś ktoś chce to kupić, no cóż, ma prawo. Może ktos to wydukuje, ładnie oprawi i sprzeda. Zachowując nasze nazwiska jako autorów. Idea ma na celu jedną podstawową rzecz- spowodować, że dzięki temu mechanizmowi dokumentacja ma szansę trafić do szerokiego grona w ten czy inny sposób oraz zadbać, aby aplauz spadł właśnie na faktycznych autorów.
Dzięki temu również każdy z nas będzie miał pełne prawo np. wydukować te dokumenty i sprzedawać na Allegro. Dlaczego nie?
Co Wy na to?
Pozdrawiam i czekam na Wasze opinie.