Dzięki za komentarze Panowie. A co do łosza hehehe...Temat rzeka... Ale skoro Grzesiek wywołałeś to przy okazji ostatnich doświadczeń ciut się rozwinę

Ale nie martw się komu jak komu ale Tobie się nie oberwie

Otóż zauważyłem pewną prawidłowość, a mianowicie kilka osób co miało dokładnie tę samą uwagę do łosza na Groźnym zmieniło zdanie jak go zobaczyło na żywo (no chyba, że byli baaardzo kurtuazyjni, czego oczywiście wykluczyć nie mogę

) Tłumaczyłem, że łosz to nie tylko brud ale także gra światła, cienia, której celem jest oszukanie oka

Podkreśla się nie tylko brudne miejsca ale też zacienione. Zazwyczaj wlewa się tego ciut więcej i troszkę ciemniejszego i przy pojedynczym detalu, z bliska może nie wyglądać przekonywająco ale na koniec, jak dochodzi detali i ogląda się wszystko razem w świetle dziennym to nagle wszystko się jakoś ze sobą komponuje. Bynajmniej wg mnie

A jak coś mi nie pasuje to otwieram skrzynię z Piorunem i z miejsca jestem wyleczony (no wash)

Faktem jest, że może nie jestem w tym orłem ale
moim zdaniem jest to o wiele wiele bliższe prawdzie niż robienie modeli jak to mówią "po stoczni". Chodzi tylko o to, żeby to zrobić dobrze. A sęk w tym, że dla wielu modelarzy / sędziów "dobrze" leży w innym miejscu i to jest najtrudniejsze... Teraz konkluzja. Ja osobiście jakoś nie wyobrażam już sobie robienia modelu bez łosza. Naoglądałem się już trochę okręcików i na morzu i w porcie i na własne oczy przekonałem się, że ten sam okręt każdego dnia wygląda inaczej (światło) a z czasem starzeje się, farba matowieje, wszędzie podmalówki, dochodzi rdza, brudzi się burta, odpada korund i wybija rdza itepe itede. Większość czasu życia okrętu i to nie tylko w Polish Navy ale też w US Navy to okręty "ubrudzone". Wyglancowane są zazwyczaj od święta, kiedy najwięcej ludzi je widzi i może stąd przeświadczenie o ich "czystości"

Zresztą uważam, że problem z łoszem u wielu osób polega na tym, że nie wchodzą w to z obawy na ryzyko zepsucia modelu. Co zresztą jest całkowicie zrozumiałe. Dla "wiarusa modelarstwa", z kilkuletnim, głównie "forumowym" modelarskim stażem i potężnie przeświadczonym o swojej zajebistości, wejście w łosz "po latach sukcesów" to grząski grunt, obarczony wysokim ryzykiem "obśmiania go przez system", co może okazać się dla niego mentalnie nie do udźwignięcia

A niektórym po prostu nie chce się już płacić frycowego i dyskusję na temat łosza kończą prostym "bo mnie się podobają jak ze stoczni koniec kropka."

I okej. Nie mam już zamiaru nikogo do tego przekonywać, tylko poprosić o cierpliwość, nie obrażać się za "profanację standardu", poczekać na koniec i wtedy skomentować

I na koniec jeszcze raz, broń Boże nie jest to personalny przytyk ani do Ciebie Grzesiek ani do nikogo, kogo znam na tym forum. To tylko taka moja luźna refleksja.
BTW aż się prosi, żeby upaprać ten kuterek...
Pozdr
Piotr