O – to znów Ty, bardzo mi przyjemnie
Teraz o spieprzonych blaszkach WKM-B. Karabin jako taki wygląda tak :
Zamarzyło mi się wykonać go z mosiądzu, nie żebym nie miał zrobionego już z HIPSA,
ale karabin z polistyrenu – to brzmi raczej mało dumnie. Dużo lepiej brzmi mi karabin z mosiądzu.
Taki lutowany karabin ma jeszcze jedną przewagę nad HIPSowym, że jest bardziej odporny na orkany.
Zaprojektowałem blaszkę sobie taką, dzieląc WKM na warstwy i zakładając, że z pięciu warstw stworzę cały. W blaszkach pozostawiłem otwory montażowe, w naiwności swej uważając, że to wystarczy. Te kolejne warstwy wyglądały tak :
Pierwsza próba polutowania tego spełzła była. Druga się powiodła. Ale druty 0.2mm bardzo nienachalnie spełniały swoją pozycjonującą rolę. Zlutowanie korpusu zajęło około trzech godzin
przekleństw i oparzeń. Ale z przyjemnością donoszę, że mogę już coraz dłużej trzymać lutowany detal w palcach. Nieprzyjemność jest taka, że czucie w opuszkach osłabło nieco przez skórę, która zrobiła się termoodporna.
Podobnie było z lutowaniem podstawy. To są bardzo niewielkie elementy i nawet tak spreparowana lutownica jaką dysponuję, rozgrzewa taki detal migiem. Podstawa składa się pręta 1mm, na który nanizany jest wytoczony koralik będący Stopniem pośredniczącym pomiędzy jednym a drugim
rodzajem wsporników. Ten koralik jest przylutowany do pręta. Ale przedtem wlutowałem koniec pręta w wałek 3mm i próbowałem wytoczyć coś co pośredniczy pomiędzy prętem a widełkami karabinu.
Jak się udało to można zobaczyć na zdjęciach.
Wreszcie udało się polutować taką maszkarę :
I maszkara w towarzystwie maszkar z HIPSu.
O tym jak będą wyglądały poprawione blaszki do WKMu w następnym odcinku.
Z ukłonami
Andrzej Korycki