Strona 1 z 2
S O S czyli zmagania ze Złotym Diabłem
: 21 sty 2025, 19:19
autor: Rokita
Dobry wieczór Wszystkim;)
Jakiś czas temu zacząłem zmagania z moim PIERWSZYM poważniejszym modelem, a mianowicie z okrętem Sovereign of the Seas z zestawu Mantua/Sergal. Czemu z zestawu? Ano temu, ze moje możliwości stoczniowe ograniczają się do stołu w salonie a główne wyposażenie warsztatu stanowi młotek, a jak wiadomo bez młota to nie robota, no to można sobie działać. Moje skromne wypociny przedstawię w tym wątku. Dział "stępka" bo jak napisałem (w pierwszym zdaniu) to jest model no 1 (nie licząc Oseberga).
Tak wiec na początek słów kilka o zestawie... Generalnie bazuje on na modelu SoS z muzeum Greenwich co do wystroju. reszta bazuje na nie wiadomo czym... jest troch z wizerunków, ciut z McKaya... jednym słowem jak na okręt o którym wiadomo ze nic nie wiadomo, no to moze być. Nie ma tragedii, jest tak sobie, ale mogło być gorzej. Instrukcja przejrzysta nawet dla takiego głąba jak ja, przy czym wydaje się być instrukcją od ciut innego zestawu chyba... A z reszta po co Polakowi instrukcja, rzecz zbędna w zasadzie... Schematy gites z podanym przelicznikiem skali, tyle że z instrukcją pozostają w dosyć luźnej korelacji. Co do materiałów można by narzekać, ale tak szczerze nie ma za bardzo na co. Listwy całkiem dobrej jakości, sklejka szkieletu może być.. nie ma tragedii...
Ozdoby... i tutaj zaczynają się schody. Na pierwszy rzut oka tragedia i masakra w jednym... na drugi rzut pomieszane strony (zamienione burty co wynika z nachylenia niektórych ozdób, przeskalowane, nie pasują w te miejsca w których należy je umieścić za to pasują w inne. w kupie tragedia, działa porażka, jakieś pokraki...Ale gdy się z nimi zacznie pracować no to okazuje się, że całkiem nieźle to wychodzi jak na jakość zestawową.
Skala modelu to 1/78 czyli 1 cm tutaj to 78 cm w rzeczywistości i to by się zgadzało z wikipedystycznymi wymiarami tej jednostki.. ale są kurioza, które (jak widać to w necie) ludzie łykają na zimno. Kołkownica grotmasztu ma według skali 2,70 metra, głowica kabestanu jest na podobnej wysokości... no to miłego pchania... Olinowanie to już niestety schemat bez sensu, ciągi komunikacyjne - strach się bać, lawety i rozmieszczenie dział dyskusyjne... No i wiele, wiele innych o których wspomnę w relacji...
Re: S O S czyli zmagania ze Złotym Diabłem
: 21 sty 2025, 19:37
autor: Rokita
No to lecimy z tym koksem...
Re: S O S czyli zmagania ze Złotym Diabłem
: 21 sty 2025, 20:06
autor: Rokita
No to dalej lecimy że tak powiem...
Re: S O S czyli zmagania ze Złotym Diabłem
: 21 sty 2025, 20:32
autor: Rokita
Wybaczcie ze nie wszystko w jednym watku na raz ale tak mi jest łatwiej...
Re: S O S czyli zmagania ze Złotym Diabłem
: 22 sty 2025, 01:41
autor: TomekA
Wow! Az trudno uwierzyc, ze to wszystko zbudowales w 1 (JEDEN) dzien!!! Obezwladniajaca, ponaddzwiekowa szybkosc konstrukcji!
Piszesz, ze jestes poczatkujacym modelarzem szkutniczym (jeden model za pasem), a jednak porwales sie z motyka na slonce, na chyba najtrudniejszy model jaki istnieje! Nie tylko najtrudniejszy ze wzgledu na ogrom detali, ale sam zestaw nie cieszy sie dobra opinia, niestety!
Jest to bardziej zgaduj zgadula, niz oparcie sie na jakichkolwiek historycznych dokumentach (ktorych nota bene brak!)
Nie dziwie sie wiec Tobie, ze teraz psioczysz!
Zdecydowanie, wg. Howarda Chapelle - znanego amerykanskiego historyka szkutnictwa i doswiadczonego modelarza - model ten nigdy nie powinien zostac budowanym - przeczytaj sobie jego artykul na stronie Nautical Research Guild, tutaj:
https://cdn.wildapricot.com/278718/reso ... GQSHTHAGGF
Ale, skoro juz "wdepnales w to szambo" i brodzisz tam calkiem niezle, to przynajmniej zerknij na archiwalne wpisy na Kodze, jak inni to robili, albo gdzies indziej na internecie. m.in. Czeszka Doris Obrucova budowala ten model z kartonu...
I nie polegaj zanadto na McKay'u, bo ta jego ksiazeczka tez nie cieszy sie entuzjastyczna opinia, pelno tam bledow i niescislosci.
Zycze wytrwalosci i owocnej pracy!
Re: S O S czyli zmagania ze Złotym Diabłem
: 22 sty 2025, 10:01
autor: Rokita
Dzięki Tomku za słowa otuchy. Usłyszeć od kogoś takiego jak ty że całkiem nieźle z tym brodzeniem w szambie to miód na serce;) Z tym jednym dniem to przesada, buduje go jakieś 4 miesiące.
Artykuł z linku od Ciebie znam, znam model Oburcovej, znam model Twojego przyjaciela Bila (szkoda ze przestał go budować dalej bo uważam, ze to cudo jest), jeszcze jeden Czech buduje SoS także z kartonu (relacja jest na innym forum) Mam zalinkowane i obserwuje kilka innych relacji z budowy SoS na przynajmniej dwóch czy trzech forach modelarskich, szczególnie z tego konkretnego zestawu. Na necie można znaleźć tez kilka filmików z ta budową... No właśnie... jest taki film na którym modelarz zbudował SoS-a z tego zestawu bardzo ładnie i na sam koniec dołożył ogromne koło sterowe na najwyższym kasztelu... no szkoda całej pracy... Do czego zmierzam. W zasadzie każdy model tej jednostki to gdybanie. Model z muzeum w Greenwich jest chyba najstarszy bo pochodzi z XIX wieku i może opierał się na jakiejś dokumentacji, która się nie zachowała. Model z MMW z Gdyni był opisywany dawno temu w czasopiśmie "Morze" i gdy byłem małym dzieciakiem wywarł na mnie ogromne wrażenie. No i teraz powstaje moja wersja na mój prywatny użytek. Buduję go inaczej niż wynika to z samego zestawu a opieram się na zasadach ówczesnej sztuki użytkowej i dekoratorstwa (np te linie poziome złoceń i szczelniejsze wypełnienie przestrzeni płaskorzeźbami), oraz na dostępnej dla tamtych czasów wiedzy szkutniczej (np zmieniłem kształt pawęzy rufowej na bardziej galeonowaty - ale nie do końca) - co jest proponowane w zestawie).
opinie o zestawie znam, nie mniej uważam, ze nie ma co narzekać tak do końca. Trzeba włożyć sporo swojej pracy, własnych rozwiązań poprawnych historycznie, poszukać jak cos wyglądało gdzie indziej -w tej epoce- no i poskładać to wszystko do kupy. Wiele rzeczy z zestawu trzeba przerobić (np kabestan, kołkownice, maszty itp...), przeskalować albo wykonać od nowa...
Co do McKaya no to rzeczywiście w niektórych fragmentach facet poszalał, a w innych mam wrażenie, ze stara się upodobnić SoS do Vasy. Dziwne są u niego np. ciągi komunikacyjne.
Należy jednak pamiętać, że SoS był w momencie swojego wodowania okrętem bardzo nowoczesnym. Gdzieś spotkałem opinie, ze był na tyle innowacyjny, ze gdyby dotrwał do tego czasu to mógł by sobie spokojnie poradzić pod Trafalgarem. czy to prawda - no tego się nie dowiemy z braku wiarygodnych źródeł historycznych.
Pozdrawiam
R.
Re: S O S czyli zmagania ze Złotym Diabłem
: 22 sty 2025, 21:49
autor: Rokita
Fotki modelu z Royal Museum Greenwich. Model pochodzi z roku 1827 został zamówiony do kolekcji i ekspozycji w Sommerset House przez Sir Roberta Seppingsa - inspektora marynarki wojennej.
Re: S O S czyli zmagania ze Złotym Diabłem
: 05 lut 2025, 22:07
autor: Rokita
Prace trwają nadal... właściwie bryła kadłuba jest skończona jako taka, pozostają wszelkie pozostałe zabawy do zrobienia. Na tym etapie o sterze i wykończeniu dna jeszcze nie myślę, jest sobie jakie jest. Teraz rozsądnie idziemy od góry, czyli najpierw główny pokład śródokręcia. Ja to mam taka zasadę, że od burt ku środkowi. Na pierwszy rzut 10 dział stojących na środkowym pokładzie wraz z otaklowaniem, potem pora na to co blizej środka czyli pompy, kabestan i gretingi, tutaj model ma wybitne problemy ze skalą. Głowica zaproponowanego kabestanu znajduje się na wysokości jakiś 2 metrów no i kabestan mało przypomina kabestan jako taki a jeszcze mniej kabestan z połowy XVII wieku. Pompy tez są olbrzymami o zakresie pracy ramienia przekraczającym możliwości ludzkie. No i gretingi... Gryzły mnie w oczy od początku, a że nie przeszkadzają w pracach przy burcie no to trzeba je zmodyfikować...
Re: S O S czyli zmagania ze Złotym Diabłem
: 08 mar 2025, 20:32
autor: Rokita
Witam w ten marcowy ciepły wieczór

... Minęło troszkę czasu, myślał by kto, ze nic się nie dzieje,a tym czasem prace trwają...
Re: S O S czyli zmagania ze Złotym Diabłem
: 28 mar 2025, 18:22
autor: Rokita
Dzisiaj będzie tabliczka. niby nic a zaoszczędza gadania
Niby moglem pójść dwie ulice dalej do znajomego grawera żeby mi na mosiądzu wypisał laserem fantazyjną tablicę, no ale to jednak nie to. Po co łazić, skoro można zrobić sememu. W przydasiach znalazłem kawałek płytki mosiężnej, najpierw ja wyczyściłem, wyszlifowałem powierzchnię z rysek i wypolerowałem, na koniec pasta polerską. Następnie wykapałem tabliczke w rozpuszczalniku nitro celem odtłuszczenia (nie myć w ludwiku bo się farflące będą robić). Potem nalepiłem na nią zwykłe przylepne literki, machnąłem dookoła ramkę (za pomocą mazaka olejowego) i najzwyczajniej w świecie wrzuciłem do chlorku żelaza. Proporcje roztworu dobieram na oko bo tak i już. Czas trawienia... tez na oko, ta się trawiła 1,5 godziny no bo roztwór już swoje lata ma i wiele stali wygryzł. Po wyjęciu trzeba zdrapać literki, zmyć mazak rozpuszczalnikiem i całośc umyć i delikatnie przeszlifować włókniną ścierną (gradacja akurat 1500 się trafiła pod ręką). No i mamy błyszczące cudeńko nijak nie pasujące do modelu.
Kolejnym krokiem było zatem oksydowanie w oksydzie do miedzi i jej stopów, do momentu aż się tabliczka zrobi czarna. potem polerka ale na twardym klocku żeby nie zetrzeć oksydy i znowu oksydowanie, potem polerka, i jeszcze raz... Na samym końcu jeszcze polerka włókniną żeby oksyda pozostała w zakamarkach i całość przetrzeć olejem żeby ja zabezpieczyć bo oksyda lubi tłustość. Potem trzeba poczekać kilka dni (nie ma się dokąd spieszyć) i można bezpiecznie odtłuścić tabliczkę. Teraz pora na ramkę (nie może być zbyt strojna, żeby nie odciągać uwagi od modelu) wiec wystarczyła listwa z orzecha i to właściwie tyle. A jeszcze na koniec zamgławiłem całość lakierem nitro matowym co by nie śniedziała naturalnie i sobie poczeka spokojnie na swoja kolej.