Reje wstępnie uzbrojone, ale maszyna do szycia ciągle w naprawie, więc o kontynuacji takielunku nie ma mowy.
Zmuszony okolicznościami zabrałem się za szalupy. Początkowo chciałem je wykonać metodą opisaną m.in. na KODZE przez Zbyszka Kowalewskiego. Jednak już wstępny rzut oka na plany zasygnalizował problemy: w opisie (i wielu relacjach z budowy tą metodą) wręgi szalupy wykonywane są z pasków forniru położonych płasko na kopycie i dają się dość łatwo „doginać” do jego kształtu, zaś na moich planach (i tak jest raczej w rzeczywistości) wręgi mają wymiar 0,4x0,8 mm i stykają się z poszyciem, a tym samym z kopytem, węższym bokiem. Przyciąłem sobie nawet odpowiednie listewki, ale próby gięcia ich (na zimno i gorąco, na sucho i mokro i we wszystkich kombinacjach) zakończyły się totalną klęską – listeweczki masowo pękały i nie było mowy, żeby je ustawić w odpowiednich miejscach i dopasować kształt.
Postanowiłem spróbować klasycznej metody wykonania wręg jak to w tej chwili mamy przyjemność obserwować w modelach Kazka, Tadheus’a i Piotrka.
Wstępnie naciąłem sobie z gruszy listewek/deszeczek o grubości 0,4 mm:
Na kopycie zaznaczyłem położenie wręg i przy pomocy wzornika przeniosłem ich kształt na papier.
Z listewek/deseczek skleiłem „zgrubnie” wręgę – możliwe było klejenie z kawałków, na zakładkę, jak przy wykonywaniu normalnych wręg, bo w części dennej (pod podłogą) wręga ma podwójną grubość.
I na końcu klasyka: wałeczek z papierem ściernym w Proxxonie i iglaki i powstało takie cóś:
W tej chwili wręgi mają szerokość ok. 1,1 mm (przy grubości 0,4 mm, a w części dennej 0,8 mm), czyli troszkę za dużo, ale jak zbierałem mocniej to cholerstwa pękały (może bukszpan by wytrzymał?). Jest jednak nadzieja, że jak zamocuję je na kopycie i usztywnię kilem będzie można je jeszcze trochę „zjechać”.
Póki co mam 5 (z potrzebnych 24 normalnych + po 5 półwręg na dziobie i rufie). A więc jeszcze chwilę mi zejdzie.
Pozdrawiam
Marek Kasprzak (mjk)