Po przerwie związanej z zakończeniem USS Constitution wracam do Hannah.
Skończyłem układanie pokładników i zamontowałem wsporniki, na których oparty będzie kabestan, bo po przyklejeniu pokładników nie dało by się ich włożyć:
i położyłem planki na pawęży:
Wymuszona przerwa w budowie dała czas na spojrzenie z dystansu na model i plany.
Bez wątpienia Hannah to model bardzo prosty w porównaniu z innymi, realizowanymi w ostatnim czasie na KODZE „szkieletorami”. Tak w założeniu miało być, ale …
W sposób oczywisty, plany modelarskie nie są automatycznym zmniejszeniem planów prawdziwego okrętu. Z natury rzeczy są ich wersją uproszczoną, pomijającą szereg szczegółów bardzo trudnych lub wręcz niemożliwych do wykonania w założonej skali. Od decyzji autora planów zależy zatem jak daleko posunąć owe uproszczenia. Nie mam więc pretensji, że Harold Hahn (autor planów Hannah) nie rozrysował poszycia wewnętrznego, gniazd do osadzania pięt masztów, czy rozkładu pomieszczeń pod pokładem. Miał do tego prawo, choć można mieć wątpliwości, czy przyjęte uproszczenia nie poszły zbyt daleko. Omawiane plany zawierają jednak (moim zdaniem) błędy konstrukcyjne, które w znacznym stopniu podważają ich wiarygodność i rzutują na ostateczny wygląd modelu, który przecież z natury swej „szkieletowatowości” ma ukazywać właśnie szczegóły konstrukcyjne okrętu. Oto dwa tylko przykłady:
I. Nie jestem fachowcem od konstrukcji morskich jednostek pływających, ale jest dla mnie oczywiste, że szkielet okrętu (stępka, wręgi i pokładniki) powinny tworzyć jedną, mocno związaną całość. Tymczasem nie dość, że na planach Hannah nie ma żadnych wzmocnień na łączeniu pokładników i wręg (powszechnie stosowane są tu drewniane kolana czy różnego typu metalowe okucia), to niektóre pokładniki nie są w ogóle związane z wręgami i opierają się tylko na dość wątłej belce (a właściwie desce o grubości ok. 5 cm) biegnącej wzdłuż kadłuba.
Takie rozwiązanie z całą pewnością nie poprawia sztywności i wytrzymałości konstrukcji i wątpię aby było gdzie i kiedykolwiek stosowane.
II. Deski poszycia burt i pawęży stykają się „w powietrzu” (nie ma tam żadnego wzmocnienia).
To już oczywista bzdura, bo rozwiązanie to oznacza, że gwoździe łączące poszycie burt i pawęży wbijane byłyby „w czoło” deski. A wbijane tak gwoździe, jak wiadomo, dużo gorzej „trzymają”. Nie wspominając o tym, że wzdłuż takiego gwoździa następuje łatwiejsze przesączanie wilgoci, a w rezultacie próchnienie drewna ze wszystkimi skutkami tegoż.
A to tylko dwa pierwsze z brzegu przykłady. Słowem ostrzeżenia Mirka co do jakości planów Hannah okazały się jak najbardziej bardziej zasadne. Chociaż, jeśli traktować ten model jako wprawkę do nauki wycinania wręg, układania pokładników itp., to sprawdza się doskonale.
Pozdrawiam
Marek Kasprzak