Witam wszystkich.
TomekA pisze:Sorry, ze musze Cie rozczarowac, ale sknociles tez i drugie poszycie.
Jesli to ma byc model kominkowy, to blad ten jest bez wiekszego znaczenia, ale jesli ma on byc nauka do przyszlej budowy czegos bardziej zlozonego i - historycznie bardziej autentycznego, to powinienes wyciagnac z Twej Santy Marii pewne wnioski.
1- w modelarstwie nie nalezy sie spieszyc i za wszelka cene cos budowac - chocby by zobaczyc postep prac juz po kilku dniach. 75% czasu spedza sie na przygotowaniach do budowy, czy to teoretycznych (czytaniu tekstow zrodlowych i podgladaniu detali u modeli muzealnych lub pelnowymiarowych replik), czy to gromadzeniu odpowiednich narzedzi i materialow. Czesto trzeba powtarzac po kilka razy sknocone uprzednio elementy, uczac sie przy tym.
2- w poszywaniu kadlubow jednostek historycznych (drewnianych) obowiazuja pewne zasady, ktorych pogwalcenie najpewniej nie bedzie zauwazone przez przypadkowych ogladaczy tych modeli, ale kazdy kto choc pobieznie zna sie na tych sprawach, zauwazy to i Ci zaraz wytknie, dlaczego i po co?
3- w procesie poszywania, najpierw zamocowuje sie odbojnik(i) na wregach, biorac z planow jego (ich)dokladne polozenie wzgledem np. kilu i dopiero potem poszywa sie naprzemiennie z kazdej burty, biorac z modelu precyzyjne wymiary dla kazdej pary planek i ksztaltujac je tak, aby one dokladnie pasowaly w przynaleznej im przestrzeni. NIGDY nie poszywano tak, by dana planka konczyla sie gdzies na burcie ostro zakonczonym szpikulcem, nie dochodzac do dziobnicy czy do stewy rufowej, ale wcisnieta gdzies pod planke biegnaca wyzej od niej. Nie bede sie tu po raz juz ktorys powtarzal, co i jak dokladnie zrobic, bo na internecie jest sporo instruktazy na ten temat, w jez. angielskim ale tez i polskim - wystarczy tylko poszukac i sobie poczytac...
4- nie budowano tez tak, ze najpierw poszywano caly kadlub, a potem na niego kladziono poszycie rufowe. Bylo dokladnie odwrotnie tak, aby planki burtowe zachodzily swymi koncami na poszycie rufy, aby na rufie woda nie robila potem zadnych zawirowan w miejscu polaczenia zabudowy rufy z zabudowa burt.
5 - no i nie budowano kadlubow, poszywajac je dwukrotnie. Ta metoda zostala "opatentowana" przez fabrykantow zestawow modelarskich, by ulatwic prace nowym adeptom modelarstwa i dac im szanse na druga - juz poprawna probe poszywania, po sknoceniu pierwszej. Pod warunkiem, ze ta druga juz bedzie prawidlowa!
Ty zrobiles wszystko odwrotnie - najpierw blednie poszyles burty, potem nakleiles na to poszycie rufy, a na koniec dales na to odbojniki. Albo moze ja to blednie widze swymi starzejacymi sie juz oczami...
Ale, nie zniechecaj sie tymi slowami, bron Boze! Przy swym nastepnym modelu staraj sie jednak juz wszystko wstepnie zaplanowac i upewnic sie, ze bedziesz postepowal planowo i z przemysleniem krok po kroku, a kazde niepewnosci staraj sie najpierw wyjasnic, szukajac odpowiedzi w ksiazkach lub na forum, a dopiero potem budowac swoj model. Nie zawsze instrukcja w zestawie jest napisana prawidlowo (nie chce tu byc zanadto dosadny), bo napisal ja ktos kto nie ma zielonego pojecia o tych sprawach a tylko chce na swych zestawach zrobic szybka kase. Pewne uproszczenia sa dopuszczalne, ale...
Zawsze jest wiec znacznie lepiej polegac na fachowej literaturze, napisanej przez ludzi znajacych sie na rzeczy.
Przede wszystkim dziękuję za zainteresowanie moją skromną pracą.
Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że moje umiejętności nie są tak wielkie.
Widzę znakomite prace kolegów z forum, a także widziałem Twoją – Ekstraklasa.
Ekstraklasa pod względem umiejętności, warsztatu, a także wiedzy.
Jeżeli na forum są ludzie z ekstraklasy, to ja też chciałbym. Z akcentem na "chciałbym".
Trochę późno zacząłem tą przygodę, średnia zdolność, brak zaplecza i chyba najważniejsze – brak cierpliwości.
Nawet kominka nie mam.
Za to rodzina i znajomi oglądając moje prace aż cmokają. Mam nadzieję, że nie tylko z grzeczności czy życzliwości.
Poruszyłeś temat jakości gotowych do sklejania modeli. Zgadzam się z Tobą.
Pierwszym zbudowanym przeze mnie modelem był „Żółty Lew” firmy Boyer. Wydawało mi się, że model bardzo surowo przygotowany i niewiele pomocna instrukcja.
Narzekałem, że zadanie bardzo trudne, że poszycie jednowarstwowe, że na żółtodzioba – zadanie bardzo trudne.
Drugim modelem została ta właśnie „Santa Maria”. Wydawało mi się, że o wiele wyższej jakości niż „Żółty Lew”. Więcej elementów gotowych i co wydawało mi się bardziej wygodne poszycie dwuwarstwowe.
I co?
„Żółty Lew” wydaje mi się pobił „Santa Marię” pod względem satysfakcji. Wymagał więcej samodzielności.
Oprócz Twoich spostrzeżeń, sam wiem co jeszcze powinienem zrobić inaczej. Ale o tym sza…
Poza tym jak w poprzednim wejściu napisałem, trochę w moim otoczeniu się działo. Często musiałem rozpraszać swoją uwagę. Dobrze, że w ogóle dociągnąłem do końca.
Dziękuję za Twoje uwagi i zapewniam, że się nie zniechęcę.
Wyobraź sobie, że w kwestii modelarstwa mam plany na najbliższą przyszłość.
A teraz kontynuujemy...
Wziąłem się za żagle. Niestety to gotowce i w ogóle mnie nie satysfakcjonują.
Za to mam nadzieję, że mam na nie patent w kwestii wszywania znaków, może herbów czy jak w moim przypadku krzyży.
Tu mamy te nieciekawe, gotowe żagle.
Na tych żaglach należy umieścić krzyże, które są wszędzie obecne.
Wpadłem na pomysł, zasięgnięty od żony, która czasem w swoich robótkach posługuje się fizeliną.
Fizelina to taki materiał krawiecki zaprezentowany poniżej

Fizelina przygotowana do kalkowania na nią krzyży.
Musimy na tak przygotowanej fizelinie odkalkować krzyże, które później po pomalowaniu wytniemy.
Permanentnym mazakiem barwimy na odpowiedni kolor odkalkowany symbol.
A tu mamy wycięte już krzyże.
Wycięte krzyże układamy na przygotowanym żaglu. Starannie przykrywamy to pergaminem i ostrożnie wprasowujemy gorącym żelazkiem.
Gdyby żagle były lepszej jakości, a ja staranniej wyciąłbym krzyże - efekt byłby znakomity.

Na razie dziękuję i do następnego razu.