Ho ho ho
Aż sie nie chce wierzyć, że minęło już 10 lat od ostatniego posta... kiedy, gdzie, jak, nie wiem...
Zerknąłem niedawno na model i zrobiło mi sie go szkoda ze tyle czasu z życia mu poświęciłem a teraz stoi i niszczeje więc postanowiłem że cokolwiek ale coś zrobię i to coś to będzie malowanie - czego akurat to ? Bo chce i zawsze chciałem

pamietam ze niektórzy doradzali zeby to zostawić kiedyś tam na emeryture, więc odłożyłem na 10lat itp. ale po co czekać - toż to caly urok i zarazem motywacja do kontynuacji
Niestety ale przy tej okazji muszę też napisać pare gorzkich słów prawdy bo nie tylko życie sprawiło, że trzeba było odłożyć plany na wiele lat ale też i niektóre porady a szczególnie te pierwsze... (wiem że się narażam

) Pamiętam jak zaczynając tą przygodę pytałem jaki zestaw zakupić, jakiej firmy itp. i wtedy usłyszałem porade na forum: nie kupuj tylko rób sam... Człowiek był młody, glupi i ambitny i pomyślałem ze skoro mam dostęp do narzędzi i drewna to czego nie i zawsze to oszczędność około 1,5tyś bo cos lepszego wtedy i dziś jest w podobnej cenie - ale niestety jak się okazuje to był błąd... czego ? Bo przez to utknąłem na lata, bo przy tej drodze każdy element powstaje metodą home made i trzeba zdobyć materiał, obrobić a potem wykonać element itp. Więc postęp prac jest mizerny a jak do tego dojdą problemy życia codziennego i wszystko inne jest ważniejsze - to już tylko kwestia czasu kiedy trafi się przeszkoda nie do przejścia…
Dlatego takiego młodego leszcza trzeba było jednak pokierować na proste drogi czyli gotowy zestaw, mimo że kosztował majątek ale jest wszystko pod ręką jak materiały, instrukcje, plany itp i wtedy się wszystko składa jak puzzle i kończy.
A patrząc z punktu widzenia zwykłego zjadacza chleba/obserwatora – nie ma kompletnie żadnego znaczenia np. czy liny są plecione czy są zwykłego sznurka, albo poziom detali itp. -> liczy się tylko całość – gotowy model i spojrzenie całościowe - a co widać ? nieskończony zakurzony niszczejacy wrak na regale – i jedyne co można teraz ściemniać że to już gotowy rozbitego model wraku , tyle ze trzeba by go pierwsze oszpecić
Ale jest też i druga strona medalu... bo droga którą poszedłem sprawiła ze jak patrze na to wszystko to nie mogę uwierzyć, że każdy element powstał przy użyciu własnych rąk i wystarczyło kupić klej

a teraz jakby mnie ktoś ocucił po 10 latach i powiedział ze sam to zrobiłem to bym zwyczajnie nie uwierzył
Wracając do meritum model nabrał kolorów, uroku, charakteru – chce się od nowa na niego patrzeć.
Zamysł kolorystyczny był od początku taki aby nie malować go w kolorowe pasiaki jak oryginał (przykład takiego malowania na ostaniej fotce) tylko alby był jak matka natura a więc uwidoczniał i podkreślał urok natury drewna i myślę że się udało, a żeby nie było to takie całe mdłe to jedyne co to jeszcze nie wiem czy malować te niebieskie i żółte elementy (na razie to symulacja wykonana z taśmy malarskiej) dlatego te miejsca zostawiłem surowe bo nawet nie mam pomysłu czym to malnąć.
Ten brąz to lakier jachtowy v33 w kolorze bursztynowym połysk ale od razu go rozcierałem gąbką aby zrobić mat. No i przy tych kolorach trzeba będzie przemalować podstawe bo ta olcha nie pasuje