Od jakiegos czasu mecze szalupe (longboat) do mego modelu. Na razie jestem we wczesnych stadiach poszywania szkieletu.
idzie mi to jak mala woda pod duza gore...
(zdjecia, po otwarciu, pokazuja calosc w dosc duzym powiekszeniu wzgledem wymiarow rzeczywistych).
Kiepski postep prac ostatnimi czasy, choc pracy jest mnostwo - ostatnio szyje zagle i montuje na nich i rejach ich przynalezne bloczki czy jufersy tudziez najrozniejsze linki, kazda innej grubosci. I potem montuje to juz na masztach. Odmawia mi juz posluszenstwa wzrok i rece drza przy najbardziej delikatnych robotkach, wiec idzie mi to jak przyslowiowa "mala woda pod duza gore", psia krew! Krawcem to ja nie jestem!
Do dzis uszylem trzy zagle, jeden z nich (tzw. spritsail), zaopatrzylem w przynalezne mu detale i dzis zamontowalem go na bukszprycie, starajac sie nadac mu odpowiedni ksztalt - w czesciowym tylko zwinieciu i uniesieniu zagla (tzw. brailing-up podczas flauty czy w porcie) w sytuacji gdy jeszcze go nie zwinieto na rei. Material jest supercienki muslin, jednak w mej skali jest on mimo wszystko za gruby i sztywny, wiec to uksztaltownie jego powierzchni (faldy i zagiecia) pewnie mi sie uda tylko czesciowo. Dobre i to... Na razie ten proces "brailing-up" udalo mi sie nadac tylko czesciowo, zawsze jest jutro...
Potem zaczne szykowac kolejny zagiel - tzw. sprit topsail dla bukszprytu...
Ale to jeszcze przyszlosc...
Na zdjeciach widac, ze caly model jest bardzo zabrudzony i zakurzony... Sorki za to...
Ostatnie dwa zdjecia pokazuja na przykladzie HMS "Surprise" w San Diego, jak to ma wygladac, choc zdaje sobie sprawe, ze tego nie osiagne, z powodu grubosci materialu, ale moze sie uda choc w 50%...