Panie Rysiu pochwałka od Pana to wielka sprawa
A tym czasem...
Hmmm... myślał ja i myślał... no i doszedł do wniosku, że takie pałętające się zwoje lin po pokładzie i w takiej ilości.... to tak jednak trochę nie po marynarsku
Więc powiesiłem większość na naglach... tak jak to przeważnie bywa
Zwój na pokładzie był dużo prostszy... chciałem sobie trochę polecieć na skróty... ale jednak sumienie mnie męczyło
Wieszanie i wiązanie nadmiaru liny na naglach bardzo sponiewierało mnie psychicznie
Bardzo mało miejsca na palce i pęsety... oczywiście, tak żeby nic nie uszkodzić... ale po niezliczonej ilości obelg udało się
Zwoje nadmiaru liny został przygotowane osobno, zwinięte na ołówku, uformowane, związane... a następnie ów zwoje zostały przywiązane do nagli używając nadmiaru właściwej liny... i z tym było ciężko bo całą czynność musiała być przeprowadzona używając dwóch długich pęset... (po kilku takich modelach, operując tak pęsetami... można by śmiało iść chirurga naczyniowego
Wiszą na samym węzełku... bez kleju... zresztą jak wszystkie liny na naglach, knagach, itp... sam nie wiem po co
Gdzie nie gdzie zwoje są w lekkim nieładzie... ale ostateczne ustawienia później... gdyż muszę odkurzyć pokład z różnych paprochów
Pozdrawiam i miłego łikendu życzę