
PINKA GENUEŃSKA. Ilustracja pochodzi z Internetu (włoska Wikipedia) i jest wolna od praw autorskich
Wybór padł na Pinco Genovese, gdyż jest to temat niezbyt znany w północnoeuropejskich tradycjach szkutniczych, a także zdecydowanie zaniedbany w modelarstwie.
Model buduję w skali 1:58 z kartonu i forniru z niewielkimi wstawkami z listewek, na podstawie (jak to zręcznie i dyplomatycznie nazwać?) planów dostępnych w Internecie oraz rysunków i opisów zamieszczonych w "Vele italiane della costa occidentale: dal Medioevo al Novecento" Sergio Bellabarby i Edoardo Guerrieriego (od str. 172). Jest to rewelacyjna pozycja dla miłośników włoskiej floty śródziemnomorskiej, pełna schematów i barwnych rekonstrukcji dawnych statków, dostępna nieodpłatnie na GoogleBooks. Przyznaję się również do nieograniczonego małpowania, powielania, papugowania i zapożyczania Waszych metod i technik budowy modeli, a także rozwiązań technicznych i pomysłów, a wszystko ku chwale naszej umiłowanej sztuki.
Z uwagi na to, że jest to mój pierwszy model budowany w tej technice, zdecydowałem się na różne uproszczenia, które mam zamiar wdrażać na różnych etapach budowy, ale od początku...
Na podstawie planów sporządziłem szablony elementów szkieletu...

... które następnie przeniosłem na tekturę o grubości 2mm. Odrysowane elementy wyciąłem nożykiem, a po ich złożeniu i wstępnym przeszlifowaniu otrzymałem takie coś:


W przestrzenie między wręgami wkleiłem pasy tektury, aby usztywnić szkielet i ograniczyć do minimum przestrzenie, które miały być wypełnione pianką.

Tak przygotowany szkielet wypełniłem pianką montażową niskoprężną. Ze względu na to, że nigdy wcześniej nic nie piankowałem, trochę przesadziłem i wyszło takie coś:

Nadmiar pianki skutkował powstaniem wielkich porów, które ziały próżnią po ścięciu materiału...

... stąd konieczność dopiankowania modelu. Na szczęście dzięki wklejonym wcześniej między wręgi pasom tektury było to bardzo proste.

Po ścięciu nadmiaru materiału otrzymałem szkielet gotowy do szpachlowania:

Do szpachlowania użyłem szpachli akrylowej do drewna jesionowego (jak się później okazało nie był to najlepszy wybór, gdyż zbyt duża twardość szpachli powodowała jej wykruszanie się podczas szlifowania; ubytki uzupełniłem szpachlą do sosny). A oto wyszpachlowany kadłub:

Ciąg dalszy nastąpi.
Pozdrawiam serdecznie
Bartek